Uszy zrobiłam najpierw ciemne, bo tak sobie wymyśliłam, że trochę urozmaicę kolory, ale wyglądał jak słoń, więc też musiałam je wymienić na jasne. Takie lepiej komponują się z całością. Myślę, też, że następnym razem zmieniłabym też lekko ich kształt, bo obejrzałam w internecie mnóstwo zdjęć koali i na żadnym nie miał takich długich. Ale myślę, że za prędko się za drugiego nie zabiorę, o ile w ogóle;) Strasznie się przy nim napracowałam.
Oczy najpierw były wyszyte, ale okazało się, że zupełnie nie sprawdziły się w połączeniu z filcem. Materiał "puszył się" i zakrywał oczy, w efekcie czego prawie ich nie było widać. Bardzo mi zależało na tym, żeby koala miał bystre, wesołe spojrzenie. Wygrzebałam więc w moich zapasach zaciskane oczy, które kupiłam jeszcze w tamtym roku i "zamontowałam" mu właśnie takie. Nie sądziłam tylko, że tak ciężko je zacisnąć z drugiej strony. Chyba będę musiała poprosić następnym razem jakiegoś osiłka o wsparcie. A tymczasem przedstawiam efekt końcowy:
Nie patrz, kocie, bo ci się później będą koszmary śniły;)