5.11.2014

Kiedy przychodzi choroba...

Postanowiłam odkurzyć bloga i napisać parę słów. Długo mnie nie było, długo nie pisałam i dawno nic nie uszyłam. Monika z Domu za końcem świata namawiała mnie już dawno, żebym wróciła i coś napisała, ale nie potrafiłam. Uważałam, że nie mam nic do pokazania, bo nie mogę szyć, więc tym samym nie mam nic do powiedzenia.

Od kilku miesięcy jestem chora i jakby "wyłączona" z dotychczasowego życia. Różnie sobie z tym radzę, są dni, kiedy się poddaję i nie mam siły dalej walczyć, ale bywa też tak, że dostaję przypływu nadziei, że będzie lepiej. Nie wiem, dlaczego zachorowałam i dlaczego muszę znosić tyle bólu. Początkowo byłam wściekła na cały świat i nie godziłam się z tym, że dotknęło to akurat mnie, ale z czasem moje nastawienie się zmieniło. Myślę, że nic nie dzieje się bez przyczyny i to, że zachorowałam ja i akurat w takim momencie życia, ma znaczenie. Wierzę, że to ma sens, tylko może jeszcze nie jestem w stanie go zrozumieć. Czasem myślę, że Bóg wyłączył mnie z dotychczasowego życia, żeby mi dać czas na zrozumienie, co w nim jest dla mnie najważniejsze. I może chciał mi pokazać moją siłę, ile bólu jestem w stanie wytrzymać i jak bardzo potrafię walczyć, żebym już nigdy nie myślała, że jestem słaba. Próbuję znaleźć ten sens i uważnie przyglądać się temu, co mnie spotyka.

Może nie pokażę w najbliższym czasie jakichś wyjątkowych, uszytych dzieł, bo jeszcze nie mogę siedzieć przy maszynie, ale pokażę inne rzeczy, które robię. W poniedziałek upiekłam pierwszy w życiu chleb na zakwasie i bardzo się tym sukcesem cieszę. Kosztowało mnie to sporo energii, ale dałam radę. Dziś upiekłam dwa kolejne, jeden pewnie zamrożę na później. Piekę chleb, żeby nie zwariować. Pilnuję, czy zakwas pracuje, czy ciasto wyrasta na blaszce i czy się rumieni. Wypełniam myśli chlebem, żeby nie myśleć o chorobie i beznadziei. A później spoglądam, jak stygnie na kracie i wdycham jego zapach. I cieszy mnie mój dom, w którym pachnie chlebem.

Dziękuję Wam, że przez ten cały czas, w którym się nie odzywałam, zaglądaliście do mnie, odwiedzaliście. Cieszę się, że jesteście:)